𝟓𝟎-𝐜𝐢𝐨 𝐥𝐞𝐜𝐢𝐞 𝐀𝐫𝐛𝐨𝐫𝐞𝐭𝐮𝐦 𝐁𝐨𝐥𝐞𝐬𝐭𝐫𝐚𝐬𝐳𝐲𝐜𝐞
„Arboretum to nie tylko rośliny - Arboretum to ludzie”
Dlaczego my ludzie, jesteśmy jakoś tak dziwnie skonstruowani, że rzeczy które są dla nas najważniejsze, dostrzegamy zbyt późno lub wcale. Przez większość życia bujamy w obłokach, żyjemy marzeniami i nie dostrzegamy tego co jest dla nas istotne, a znajduje się w zasięgu ręki. Tak właśnie było z tematem dzisiejszego, jubileuszowego posta. Większości z Was arboretum Bolestraszyce kojarzy się z roślinami, zwierzętami, nauką kulturą czy sztuką. Wcale tak nie jest. Arboretum Bolestraszyce to ludzie. Ludzie przede wszystkim. I o ludziach właśnie będzie dzisiejszy post. Będzie to hołd dla tych wszystkich, którzy „przewinęli się” przez nasze arboretum. Dla tych, którzy pracują tu obecnie, dla tych którzy odeszli na zasłużony odpoczynek oraz dla tych którzy odeszli od nas na zawsze.
W takim oto stanie zastał teren dzisiejszego arboretum dr Jerzy Piórecki, prowadząc swoje badania naukowe. Było to ponad 50 lat temu. Zdjęcia te odzwierciedlają stan budynków oraz teren wokół nich. Pomimo ogromu wyzwań, trudności i kłód pod nogi, za jego staraniem, właśnie w tym miejscu w 1975 roku powstało Arboretum Bolestraszyce. Gdyby nie on, gdyby nie zrządzenie losu, które go tu sprowadziło, nie byłoby tego miejsca oraz osób, które opiszę poniżej. Człowiek ten wykonał tytaniczną wręcz pracę, aby reanimować ten teren, zapoczątkował to, co możecie w tej chwili podziwiać i oglądać na żywo. Dał początek czemuś wielkiemu i bardzo ważne jest to, że ci którzy przyszli po nim, godnie kultywowali jego dzieło. Poniżej chciałbym opowiedzieć o czterech osobach, które odcisnęły swoje piętno w działalności naszego arboretum. Tylko cztery i tylko z uwagi na brak miejsca i czasu, chociaż wiem, że większość z Was i tak nie doczyta do tego momentu. Osoby, które przyszły do pracy w arboretum kilkadziesiąt lat temu jako młodzi ludzie, zupełnie nieświadomi tego, co ich tu czeka. A po kilkudziesięciu latach stały się niekwestionowanymi autorytetami w swoich dziedzinach w skali kraju.
Jedną z takich osób jest obecnie pełniąca obowiązki wice dyrektor. Nawał problemów i obowiązków związanych z pełnieniem tej funkcji przytłacza. Jak widzicie po funkcjonowaniu parku, osoba ta wywiązuje się z tego znakomicie. Jednak nie z tym aspektem swojej działalności jest ona kojarzona. Sady dereniowe, sady owocowe, składające się tylko ze starych odmian jabłoni i grusz, założone w większości przez Jerzego Pióreckiego, stały się po rodzinie, drugą miłością jej życia. Całą swoją wiedzę teoretyczną i praktyczną zdobyła, pracując w arboretum, stając się doskonałym fachowcem w swojej dziedzinie. Miłość tą i pasję widać po sposobie prowadzenia owych sadów, ale nie widać tego niestety na zdjęciach, które w niewielkim tylko stopniu odzwierciedlają ich piękno. Po przejęciu opieki nad sadami prowadziła nowe nasadzenia, propagowała wiedzę o starych odmianach drzew owocowych, współtworzyła bank genów. Dzięki niej, w wielu regionach naszego kraju rosną teraz stare odmiany drzew owocowych, ciesząc oczy swoim pięknem a podniebienia smakami, które były udziałem naszych babć i dziadków. I pomimo tych sukcesów, udało się tej osobie pozostać człowiekiem w dosłownym i najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Kilkanaście świetnie zagospodarowanych oczek wodnych, unikatowe w skali kraju kolekcje roślin, pięknie utrzymane stawy, to efekt kilkudziesięciu lat starań człowieka, który przyszedł tu do pracy zupełnie nieświadomy tego, czym będzie się zajmował. To tu właśnie zaraził się pasją do roślin wodnych. Całą swoją wiedzę i doświadczenie zdobył w Arboretum. A efekty jego pracy możecie oglądać i podziwiać zwiedzając ogród, zachwycając się liliami wodnymi czy lotosami.
Kilkadziesiąt lat temu do pracy w arboretum przyszedł pewien młody ornitolog. Człowiek ten, jako jeden z nielicznych miał już swoją pasję – obserwacja i nauka o ptakach. No i chyba lepiej trafić nie mógł. Park od zawsze tętnił ptasim życiem. Doskonałe warunki sprawiają, że żyje tu i gniazduje tysiące ptaków. Połączenie pasji i pracy – praca marzeń. Realizując swoją pasję w praktyce, starał się te warunki ptakom jeszcze poprawić. Stąd jego staraniem zawieszone zostały i stale są uzupełniane budki lęgowe widoczne na każdym kroku, podczas zwiedzania parku. W dużej mierze to właśnie on odpowiada za oprawę muzyczną, którą zapewniają nam ptaki. Obserwacje tu poczynione zainspirowały go do napisania wielu świetnych książek o życiu naszych skrzydlatych mieszkańców.
Narcyz Piórecki, obejmując schedę po swoim ojcu, zastał świetnie prosperującą, doskonale zorganizowaną placówkę naukową. Czy można było coś w niej zmienić, poprawić? Można było! A nawet trzeba! Bo czasy troszkę się zmieniły. Trzeba było dokonać pewnych korekt, ściągnąć turystów, zacząć na siebie zarabiać. Komercja to kierunek, w którym poszły podobne placówki i całkowicie się w niej zatraciły. Jednak nie Arboretum Bolestraszyce. Dokonał on rzeczy niemożliwej. Zachowując pierwotne oblicze ogrodu, dołożył kolejne naukowe projekty.
Wykorzystując naturalne walory parku, zaproponował ludziom komercyjny przepych, zachowując jednocześnie, nieprawdopodobną dzikość tego miejsca.
Sprowadził do parku kulturę i sztukę. To za jego staraniem możecie podziwiać te wszystkie elementy sztuki obecne w parku, uczestniczyć w plenerach artystycznych i seminariach naukowych.
A wszystkie te imprezy odbywają się w świetnie zaprojektowanych nowych budynkach oraz starych -odrestaurowanych, wpisujących się swoim stylem w charakter parku. To również jego zasługa. I jeszcze te czarne chmury i burze, które kumulowały się nad Arboretum za jego działalności, a on je rozgonił. O zasługach tego człowieka można by było pisać w nieskończoność. Można, gdyby nie pewien chochlik, najbardziej złośliwy, jakiego znam, a nazywa się „czas”. Otóż chochlik ten, kiedy byliśmy młodzi i kiedy zależało nam, aby płyną jak najszybciej, bo chcieliśmy realizować nasze życiowe cele, prawie stał w miejscu. A teraz, kiedy dalej jesteśmy młodzi, tylko trochę inaczej, gna jak zwariowany i za nic nie chce się zatrzymać. I to przez „niego” właśnie stuknęło nam 50 lat istnienia instytucji zwanej Arboretum Bolestraszyce. Instytucji, która istnieje 50 lat, nie dzięki roślinom, zwierzętom, nauce, kulturze i sztuce, ale dzięki ludziom, którzy to wszystko stworzyli. Ludziom, którzy poświęcili na to kilkadziesiąt lat swojego życia, doprowadzając to miejsce do apogeum rozkwitu, jakim jest obecnie. Niestety wszystko kiedyś się kończy i kończy się też misja tych, o których wspomniałem, jak i większości obecnych pracowników arboretum. Każdy ma prawo odejść na zasłużony odpoczynek. Seria takich spektakularnych odejść może zacząć się już w przyszłym roku. Kto ich zastąpi, czy następcy udźwigną to brzemię, jakim niewątpliwie będzie decydowanie o dalszych losach ogrodu? Może za kilkadziesiąt lat wykreują się jednostki, które z czystym sumieniem będą mogły powiedzieć o sobie: współtworzymy projekt zwany Arboretum Bolestraszyce. A może stery ogrodu przejmie sztuczna inteligencja, a może wystarczy po prostu przyjąć do wiadomości, że nie ma ludzi niezastąpionych? Czas pokaże. Tylko że tych ludzi, którzy doprowadzili arboretum do 50-lecia, o których wspomniałem oraz tej większości, o której nie wspomniałem, nie da się zastąpić. Bo arboretum w Bolestraszycach to ludzie, ci ludzie teraz i na zawsze.