Slajd 5
OFICJALNA STRONA
  •  
 

Aktualności

 

 

Arboretum
 
 
 
 
Informacje
Godziny otwarcia
poniedziałek - piątek
9.00-18.00
sobota - niedziela i święta
10.00-18.00
Kontakt
Telefon
(16) 671 64 25
Email
arboretum@poczta.onet.pl
Lokalizacja
Bolestraszyce 130, 37-722 Wyszatyce

„Arboretum to nie tylko rośliny – Czy mnie jeszcze pamiętasz?”
Sensacja! Udało się sfotografować ślimaka winniczka w pełnym biegu. Ale sensacja, to nie dlatego, że biegnie, ale że ślimak jest ! Pewnie powiecie, że ślimaki nie biegają. Tak? A co my właściwie o nich wiemy? Ja wiem na pewno, że w latach mojego dzieciństwa widywałem ich setki. Były utrapieniem dla działkowiczów i niejednokrotnie jedyną zabawką dla dzieci – „ślimak, ślimak wystaw rogi…”. Starsi pewnie pamiętają, a teraz dzieci to już się tak nie bawią. „Betonoza”, wygolone trawniki, powycinane zakrzaczenia, chemia, suche lata i to wszystko, co nazywamy „eleganckim” obejściem, raczej temu zwierzakowi nie sprzyja. Dlatego tak naprawdę to ja nie wiem, czy ten ślimak biegnie, czy nie, ale wiem na pewno, że tak powoli, po cichu i bez rozgłosu gdzieś on nam odbiega i to chyba bezpowrotnie.
A teraz do konkretów.
Ślimak winniczek – największy ślimak lądowy w Polsce. Tak naprawdę, to gdy go zobaczyłem, pobiegłem po aparat, dogoniłem go i sfotografowałem. Nie mógł mi daleko uciec z tym domem na plecach. Jeden mały ślimak! A gdzie pozostałe? Te, na które kiedyś tak narzekaliśmy, że plądrują nasze ogródki. Szkodnik to może był, ale przynajmniej „nasz”. Przypomnijmy sobie, kiedy ostatni raz widzieliśmy winniczka. Nawet jeżeli w niektórych rejonach kraju jeszcze je widać, to każdy chyba potwierdzi, że jest ich zdecydowanie mniej. Chowają się w tych swoich muszlach, bo w krzakach nie mogą – bo wycięte. Po wygolonej trawie nie lubią chodzić, po betonie również. Kiedy wreszcie zbliżą się do niewykoszonej łąki, to nie wchodzą, bo jakiś oprysk tam był. I wszystko co robimy, to im przeszkadza. A teraz przypomnijmy sobie ten moment, kiedy jakoś tak nagle i niespodziewanie pojawiły się u nas te „nowe” ślimaki, tzw. ślimaki nagie, te brązowe – bez muszli. Pojawiły się i rozprzestrzeniły błyskawicznie. Łażą wszędzie: po betonie, po kostce brukowej, po wygolonym trawniku. Na naszych ogródkach, działkach i rabatach wyjadają wszystko. I jest ich coraz więcej i więcej. Nic im nie przeszkadza, nawet im się chyba u nas podoba. A „nasz”? Siedzi sobie w tym swoim domku, pod tym krzaczkiem co go nie ma, albo na tej łące- jeszcze przed opryskiem i już nie jest szkodnikiem, nikomu nie przeszkadza. Smutne trochę, że „naszymi” działaniami niszczymy „nasze” środowisko i doprowadzamy do eliminacji „naszych” gatunków. Jest to doskonały, książkowy przykład na to, jak gatunki obce, w jakiś sposób do nas zawleczone, dominują i wypierają te rodzime. Zwierzęta mają niezwykłe zdolności adaptacyjne i doskonale przystosowują się do nowych warunków. Piszę to w kontekście poprzedniego posta o żółwiu błotnym i ozdobnym. Tam chyba jeszcze mamy czas na reakcję, ze ślimakiem już raczej nie. Dlatego zróbmy sobie fotkę naszego winniczka, bo już niedługo tylko takie świadectwo po nim nam zostanie.