OFICJALNA STRONA
  •  
 

Arboretum i Zakład Fizjografii w Bolestraszycach
- Instytucja Kultury Województwa Podkarpackiego

 

 

Arboretum
 
 
 
 
Informacje
Godziny otwarcia:
 
Arboretum nieczynne
 
Kontakt
Telefon
(16) 671 64 25
Email
arboretum@poczta.onet.pl
Lokalizacja
Bolestraszyce 130, 37-722 Wyszatyce

Pomysł na dzisiejszy post powstał dzięki Wam, drodzy goście. Tak się składa, że ostatnie pół godziny mojej pracy spędzam na karmieniu ryb. Ta z pozoru prosta czynność urosła u nas do rangi pewnego rytuału. Kłębiące się pod powierzchnią wielkie karpie Koi, stwarzają tak spektakularne widowisko, że nie uchodzi ono uwadze turystów. Podchodzicie – rozmawiamy o rybach, ale nie tylko. Zadajecie różne pytania, które często się powtarzają i widać są dla Was ważne. Na niektóre z nich chciałbym Wam dzisiaj odpowiedzieć, a trochę pomogą mi w tym właśnie zwierzęta. Post będzie długi, ale mam nadzieję, że choć garstka z Was wytrwa do końca.

Często pytacie, dlaczego pozostawiamy w parku suche drzewa, gałęzie złożone w stosy, dlaczego niektóre fragmenty parku nie są wykaszane i sprawiają wrażenie zaniedbanych?

Zaczniemy od świerków – te drzewa zna chyba każdy z nas. Od zawsze gościły one w naszych domach jako świąteczne choinki i praktycznie nie wyobrażamy sobie naszego polskiego krajobrazu bez tych drzew. Jednak to się zmienia. Świerki w Polsce wymierają. Trawi je nowoczesna „choroba” zwana postępującą cywilizacją. Zmiany klimatu przy tym zachodzące nie sprzyjają tym drzewom. Osłabione są atakowane przez choroby i szkodniki. Całe połacie świerków giną i może choć trudno w to uwierzyć, to za kilkadziesiąt lat świerka w Polsce już nie będzie. Tak jest i u nas w Arboretum.

Spójrzcie na te świerki, one też są już martwe! Czy tak do końca? Zainteresowały się nimi dzięcioły – tacy nasi lekarze od drzew. Może myślą, że je wyleczą, a może szukają w nich pożywienia – korników.

Spójrzcie wyżej – jakiś ptak wybudował na nim gniazdo. Za rok, w lecie młode dzięcioły będą uczyć się na nim rzemiosła, więc tak naprawdę, może ten świerk żyje, może jest jeszcze komuś potrzebny?

A jak się przewrócą, to ułożymy z nich stos. A może pod tym stosem norę wykopie sobie chomik? Tak stało się u nas. Ten pospolity kiedyś gryzoń, działkowy szkodnik, trawiony jest dokładnie tą samą „chorobą” co świerk – wymiera. Dla niego również nie ma już ratunku. Więc może jednak to suche drzewo jest potrzebne. Zostawmy je, a natura na pewno je zagospodaruje.

Zagospodaruje, tak jak zrobiła to z tymi suchymi pniami akacji. Spójrzcie jak porosły mchami, jak oplótł je bluszcz, skiełkowały na nich nasiona drzew. Schroniła się tu również żaba. Pomyślcie, ile historii można napisać o tych martwych z pozoru pniach. Właśnie – z pozoru martwych, bo ja mam wrażenie, że w tej chwili jest na nich więcej życia niż wcześniej.

Można też te pnie pociąć i spalić, teren wyrównać i posiać trawę. Tylko jaką historię można opowiedzieć o tym trawniku? W okresie wegetacji to może on jest nawet ładny, ale tylko tyle. I co to za historia? Na tym trawniku nie ma życia, nie ma nic.

A oto śnieżyca. Piękna wczesnowiosenna roślina chroniona. Śnieżyca zajmuje nowe stanowiska, rozsiewając nasiona, które często są przenoszone przez mrówki. Nasiona pełną wartość osiągają w lipcu. Do tej pory nie kosimy traw nad tymi pięknymi kwiatami, ponieważ zakłócilibyśmy ten proces.

Z niekoszonych łąk skrzętnie korzystają zwierzęta. Tak jak np. ta mała żabka, bażant czy koniki polne. Chronią się tu, żywią, rozmnażają, wychowują młode. Te niekoszone łąki po prostu tętnią życiem.


Moi drodzy, zdaję sobie sprawę z tego, że ta moja dokumentacja fotograficzna, popierająca tezy o pozostawieniu naturze suchych drzew czy niekoszonych łąk, jest dosyć słaba. Podałem Wam tylko te przykłady, które mogłem poprzeć zdjęciami, a tych mam po prostu mało. Musicie zrozumieć, że nie mogę godzinami przesiadywać pod suchym świerkiem, bo po parku również chodzą moi przełożeni. A dla przełożonego, nie ma gorszej sytuacji, jak zobaczyć pracownika, stojącego kilka godzin w jednym miejscu i wpatrującego się w niebo. A tak na poważnie, to już sami musicie ocenić, co tak naprawdę jest piękne i bardziej potrzebne – czy te eleganckie, wygolone trawniki, na których nie ma nic, czy te brzydkie, niekoszone łąki, które tętnią życiem? Czy me martwe drzewa, które wciąż żyją, czy te pocięte i spalone, których już dawno nie ma. Podpowiem Wam – wszystko jest potrzebne i takie właśnie jest arboretum w Bolestraszycach.
Wspomniana wcześniej choroba nazywana „postępującą cywilizacją” niesie za sobą same zagrożenia dla natury. Niekorzystne zmiany zachodzące w przyrodzie, doprowadzają do zagłady wielu gatunków roślin i zwierząt. Z drugiej strony – my ludzie – dzięki tej „chorobie” rozwijamy się, funkcjonujemy, żyjemy. Korzystamy ze wszystkich jej zdobyczy i nawet nie zdając sobie sprawy lub nie chcąc dopuścić takiej myśli, również ingerujemy w naturę, przyczyniając się do jej zagłady. Czy jednak jesteśmy w stanie z tych wszystkich zdobyczy zrezygnować? Nie, nie zrezygnujemy. Nie ma nawet takiej możliwości. Ten pociąg już odjechał i raczej będzie się tylko rozpędzał. Co ciekawe, w jego wagonach, zainstalowała się grupa ludzi, bardzo hałaśliwych, która odkryła w sobie pewien dar. Dar przekazywania pozostałym, że najlepiej by było, aby wszystko pozostawić naturze. Najlepiej nie ingerować w nią wcale, a ona ze wszystkim sobie sama poradzi. Eko-zakłamanie – tak bym nazwał ten trend. Ludzie ci, lansując swoją koślawą ideologię, często bez żadnej wiedzy przyrodniczej, próbują narzucać innym jak należy postępować, równocześnie nie będąc w stanie wyrzec się żadnych zdobyczy cywilizacji i z lubością z nich korzystają. Na szczęście eko nie kojarzy się tylko z zakłamaniem. Istnieje duża grupa ludzi wrażliwych, wykształconych przyrodników, którzy doskonale rozumieją zmiany zachodzące w przyrodzie. Skłonni do rozmów i kompromisów, swoje postulaty realizują w ciszy i spokoju. Są to ekolodzy. Wszystkie ich działania nacechowane są troską o naszą ojczystą przyrodę.
U nas w ogrodzie ingerujemy w naturę, bo inaczej się po prostu nie da. Parkiem kieruje i rządzi człowiek. Jednak ten sam człowiek, który ingeruje w przyrodę, pozostawia także miejsca, w których może „porządzić” sobie natura. Dlatego bardzo ważne jest, aby ludzie tymi ingerencjami zarządzali w sposób świadomy, wywarzony i przede wszystkim, aby mieli odpowiednią wiedzę na ten temat. Czy u nas to się sprawdziło? Chyba tak. Świadczą o tym wszystkie zwierzaki, które tak chętnie tu przebywają. A jest ich tu setki, tysiące. Zwierzęta to nie są istoty zakłamane, więc jeżeli przebywają tu z własnej woli, to znaczy, że jest im tu po prostu dobrze. To znaczy, że filozofia prowadzenia ogrodu, polegająca na tym, że: ingerencja- tam, gdzie trzeba, a natura- tam, gdzie można, sprawdziła się w 100%. I w taki właśnie sposób powstało miejsce, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Miejsce, gdzie udało się połączyć „komercję” z przyrodą w czystej postaci, co chyba jest rzadkością. Gdzie przepięknie wypielęgnowane rabaty kontrastują z fragmentami, gdzie rządzi natura. I to wszystko tworzy magię tego miejsca, przyciągając turystów z całej Polski.