Nadchodzi jakaś zmiana i zwierzęta to czują. Starsze wiedzą, o jaką zmianę chodzi, młode – te, które przyszły na świat wiosną – instynktownie czują, że coś się zbliża. Wszystkie, bez wyjątku, muszą się do tej zmiany przygotować. Jeśli, tego nie zrobią, to zginą. Ta zmiana to nadchodząca zima.
U większości ptaków i ssaków istnieje bardzo silna więź macierzyńsko – rodzicielska. Rodzice uczą swoje młode, bronią je, karmią, przygotowują do samodzielnego życia. Jednak jesień to taki czas, kiedy to zdają im się mówić: „Teraz musicie sobie radzić same”. Jest to okres, w którym muszą zachowywać się jakby bardziej racjonalnie. Działać według zasady – „najeść się i nie dać się zjeść”. Kończy się czas beztroskich zabaw, pokarm trzeba zdobywać samemu, trzeba uważać na niebezpieczeństwa, trzeba się po prostu do tej zimy przygotować.
Jak robią to nasi dzicy mieszkańcy arboretum?
Zaczniemy od największego – borsuka. Jego sposób na przezimowanie jest bardzo prosty – najeść się i przespać zimę. Tę swoją filozofię życiową realizuje, zjadając wszystko, co spotka na swojej drodze: owoce, grzyby, owady, gryzonie. Jesienią smakuje mu dosłownie wszystko, co da się zjeść. Intensywnie żerując, obrasta w tłuszcz, z którego podczas zimowego snu czerpie energię.
Kurka wodna. Ta spędza zimę „za granicą”. Po prostu odlatuje na zachód lub południe Europy. Może to i dobrze, że migruje, bo jakoś nie mogę sobie jej wyobrazić spacerującej po zamarzniętym stawie. Podczas jej nieobecności, zapamiętajmy ją jako ptaka perfekcyjnie wkomponowanego w środowisko lilii wodnych. Szyk i elegancja.
Gołąb grzywacz. On również odlatuje do „ciepłych krajów”. W sierpniu – wrześniu łączy się w wielkie stada i leci na południe Europy lub do Afryki. Coraz częściej zdarza się, że oba te gatunki skracają swoją wędrówkę i zimują na zachodzie naszego kraju.
Wiewiórka pospolita. Jest aktywna przez całą zimę. Jednak w zimie coś trzeba jeść. W związku z tym, jesienią, ten przedsiębiorczy gryzoń gromadzi zapasy. Zbiera różne nasiona, np. orzechy włoskie, laskowe, zakopuje w małych dołkach w ziemi lub składa w dziuplach. Problem polega na tym, że jest tego tak dużo, że o wielu skrytkach po prostu zapomina. Działa chyba w myśl zasady: od przybytku głowa nie boli. Ta na zdjęciu, odpoczywa zmęczona „robotą” albo zastanawia się, gdzie pochowała zapasy.
Ryby, gady, płazy – zwierzęta zmiennocieplne. To znaczy, że temperatura ich ciała zależy od temperatury otoczenia. Im cieplej – tym lepiej funkcjonują. Kiedy nadchodzą jesienne chłody, ich aktywność maleje. Zimą procesy życiowe spadają u nich do niezbędnego minimum. Przesypiają zimę, hibernują. Na szczęście wszystkie pozostają w naszym ogrodzie, ale cóż to za obecność – są, a jakby ich nie było. Ryby w czasie dużych mrozów schodzą w głębsze partie wody, bo tam jest po prostu cieplej. Podczas słonecznych dni, stoją pod powierzchnią, delektując się promieniami słońca.
Żółw błotny. Jesienią zakopuje się w mule na dnie zbiornika.
Zaskroniec zwyczajny.
Jaszczurka zwinka.
Żaba trawna
Wszystkie zaskrońce, jaszczurki, żaby spędzają zimę w podobny sposób. Wykorzystują nory gryzoni, sterty gałęzi, liści, zakopując się pod nimi „przesypiają” najtrudniejszy okres.
Późna jesień i zima to trochę taki smutny okres. Park pustoszeje. Część ptaków odlatuje, a te zwierzęta, które zostają, znacznie ograniczają swoją aktywność, albo stają się zupełnie niewidoczne. Pocieszające jest jednak jedno – one wszystkie do nas wrócą. Tak jak wracają co roku. Można by powiedzieć, że z pokolenia na pokolenie, od lat, przekazują sobie informację, że jest tu bezpiecznie, że są tu odpowiednie warunki do spokojnego życia, że jest gdzie wracać. I tak jak teraz, ze smutkiem obserwujemy, jak „nasze” zwierzaki gdzieś nam znikają, tak za kilka miesięcy z radością będziemy obserwować ich powroty. Widzimy się na wiosnę!